nieszczęśliwego króla Andrzeja. W roku następnym, kiedy się Rienzi zjawił, Petrarka z uniesieniem ku niemu jako ku zbawcy się zwraca, w jednej z najpiękniejszych swoich pieśni (Canzone VI), spadkobiercę starej Rzymskiej cnoty w nim witając. Niestety! nadchodzi rok 1348, z pewnością najsmutniejszy w życiu poety. W nim on, i nadzieję wszelką wskrzeszenia dawnej świetności Wiecznego Miasta, — w nim też najmilszych swoich przyjaciół Sennuczia del Bene, kardynała Colonnę, Franceschina degli Albizzi, Jana Bardi, — a nareszcie i Laurę ukochaną traci. Wieść ta ostatnia, w oddaleniu od niej go doszła (w Weronie), jak sam to własnoręcznie zapisał.
Osamotniony, zbolały, gorączkowo prowadzi dalej dzieło pojednania zwaśnionych stronnictw, i gdyby można, zjednoczenia Włoskich państewek, choćby pod cesarskiem berłem, jak to już i Dante marzył. W tym celu ku Karolowi IV-mu się zwraca. Z nim się do Włoch nawet wybrał, zaufał bowiem jego dobrym chęciom świeżo w Złotej Bulli objawionym, a także szczerej woli przywrócenia w Rzymie porządku, który uporczywa nieobecność Papieży coraz mocniej zawichrzała. Wprawdzie niebawem, sobkostwo tego monarchy przeniknąwszy, na koronacyi jego obecnym być nie chciał, mając już dosyć na tem, że go od wojny z Medyolanem odwiódł, — co, wyznać trzeba, jedynem było pośrednictwem, które mu się powiodło. Bowiem poselstwa jego przeróżne prawie trudno zliczyć. Na dwór niemiecki wielokrotnie jeździł, do Paryża, do Neapolu, do Genui, do Wenecyi. I to od największych między sobą przeciwników: od Papieży (pięciu ich przeżył), od Joanny królowej, od Jana Wiskontego, od Franciszka z Carrary. Wszędzie zaś mile był widywany, ugaszczany, zatrzymywany, dostojeństwy kuszony. Niema co już mówić o dworach: Werony, Mantuy, Ferrary, kędy bywał jakby w własnym domu. Tak to on słusznie mógł powiedzieć o sobie: — że prawie życie całe na wozie przebył[1].
Nareszcie, kiedy mu się udało Urbana V-go Papieża z jego stolicą do Viterbo chociaż przenieść (wprawdzie czasowo), uczuł potrzebę odpoczynku po tylu tak często bezowocnych, a zawsze z gotowością spełnianych trudach. Tedy u podnóża gór Euganejskich, w pobliżu Padwy, w miejscowości zwanej Arqua, obmy-
- ↑ W przedmowie do Listów poufnych.