Niechciałbym ubliżyć pamięci Petrarki, zestawieniem tych niby tajemnych jego zwierzeń, z owym cudownym głosem duszy rozkochanej w Bogu, który tak szczerze nosi nazwę „Wyznań świętego Augustyna.“ Wolę w tem raczej przypuścić pokusę wystąpienia w zapasy z Dantem, w chęci pokazania potomnym: co to za rzecz piękną zrobić było można z jego pomysłu, przybrawszy go przyzwoicie w szatę klasycyzmu. Tymczasem, w obec zdrowego sądu, przegrali oni oba na stanowisku prostoty; Dante jednak, włoszczyzną swoją, stanowczo łacinę przeciwnika przegadał. A jednak, wtedy jak i długo jeszcze potem, ona to znamiona wyższości rozdawała, i Dante sam swoją Komedyę hexametrami rozpoczął, — ale na szczęście wczas się opatrzył, trafnie osądziwszy, że przecię: pomiędzy głuchym rozgłosem wśród garstki wybranych, a niepożytą chwałą narodową — nie warto wahać się w wyborze.
Czy i o Petrarce toż samo powiemy? czy on także chciał tego, z czego istotnie zasłynął? Niepodobna zataić: że się to stało mimo jego chęci. On przecię do klasycyzmu swego takie żywił uprzedzenie, że zachwycony Dekameronem, próbował go w Cycerońskiej mowie rozpowszechnić, i to właśnie wtedy, kiedy Bokkaczio włoskie jego poezye przeczytawszy, swoje własne z rozpaczy w ogień rzucił.
Tak więc, bez żalu pożegnawszy uwieńczonego uroczyście Petrarkę, z całą bacznością zwróćmy się teraz ku temu powszedniemu, który wśród sielskich zaciszy, mniemając lekkie rzeczy stwarzać, w istocie niepożyte dzieło spełnił, sobie zaś wieniec z wiecznie kwitnącego lauru, nie wiedząc o tem, sam zgotował.
Laura.
Była ona córką możnego Langwedockiego szlachcica Odiberta di Noves — w wieku zaś lat ośmnastu wydaną została za niejakiego Hugona de Sade. W rok potem poznał ją Petrarka. Umarła na zarazę morową w roku 1348. Że zaś miała w tedy lat czterdzieści, prawdopodobnie więc przyszła na świat