snem uczuciem, świetnie uwieńczonej zwycięztwem nad sobą. Że zaś tak istotnie być musiało, to choćbyśmy już nawet na bok odsunęli ważny ten wzgląd psychologiczny: że Petrarka, do ostatka życia Laury, zachował dla niej dziwne poszanowanie, cześć jak najgłębszą i trwogę w jej obecności niemal bogobojną — choćbyśmy to za czcze poetyckie kadzidło uważali, że ją bez ustanku anielską, świętą, przeczystą zowie; — jednak zaprzeczyć nie zdołamy, że tak jak wszystko, z czego miał prawo się chełpić, wpływowi jej zawdzięczał, tak i w poezyi swojej włoskiej czerpał od niej natchnienie. Otóż, godnym uwagi na owe czasy wyjątkiem, natchnienie to czystem, idealnem było. I nie należy tego uważać za jakieś puste na wiatr orzeczenie. Z tej strony Petrarka tyleż się wyróżnia z pośród swawolnej zgrai współczesnych sobie Truwerów, co Dante wiarą swoją głęboką, z otoczenia ludzi takich jak Guido Cavalcanti, o którym powiadano, że całe życie myślał tylko nad tem, jakby tu dowieść nieistnienia Boga. Więc kiedy rozpatruję sobie Pieśniozbiór Petrarki, i tam, na tych kartach płomiennych, zamiast zmysłowe napotykać obrazy, widzę tylko zarysy ich misterne, owiane obłokiem Rajskiej tęsknoty — i mimo całej przemocy uczucia, napotykam jedynie świąteczne radości, zachwyty uniesień lub łagodne skargi; — kiedy, po stracie Laury, zamiast wybuchów rozpaczy, znajduję tylko łzy ciche, pociechy wspomnień, błogie sny o minionem szczęściu, anielskie przeobrażenia, dziękczynienia i przeczucia wspólnej gdzieś z ukochaną po za światem doli; — kiedy w ostatniej poety do potomności odezwie (Ad posteritatem), czytam wyznanie jego: — „że mądrość wszelka poleca na umiłowaniu wiedzy, wiedza zaś jedynie znajduje się w Chrystusowym prawie“; — to mimowolnie przychodzi mi na myśl przedziwne słowo doświadczenia wieków, według którego, — z kim się wdajesz — tym się stajesz. — Bo jakże inaczej wygląda naprzykład współczesny Petrarce Bokkaczio, pod wpływem umiłowanej swojej Fiammetty[1], tej córki królewskiej, która wcale jednak nie była królewną! Czyliż już z Dekamerona, którego stworzył pod jej natchnieniem, nie widać jasno, czem była w istocie: to jest kobietą bystrego umysłu, czarującą dowcipem, wielostronnie wy-
- ↑ Właściwie nazywała się ona Marya — była zaś córką poboczną króla Karola Roberta. Na lat kilka przedtem zanim ją poznał Bokkaczio, wydana została za jakiegoś szlachcica Neapolitańskiego, który był tylko jej najniższym sługą. Całe życie, obyczajów była jak najgorszych.