dy jej raz zarzucił niewierność, posłała mu swego spowiednika, który zaręczył, że mu się ona wcale nawet dla męża“ nie przeniewierzyła. Niemniej ten ostatni czcił ją jak Bóstwo: powszechnie bowiem używała sławy jednej z najcnotliwszych kobiet swego czasu. Nierównie przebieglej poradziła sobie inna jakaś dama, której nazwisko przemilczały dzieje. Ta bowiem, na gorącym przez kochanka schwytana uczynku, najspokojniej mu tylko rzekła: — Widzę, żeś mię już kochać przestał, skoro chętniej wierzysz własnym oczom, niżeli memu zapewnieniu.—
W takito sposób pojmowane stosunki sercowe, znajdowały się pod wyłączną opieką tak zwanych Dworów Miłości; drażliwe zaś co do tej rzeczy w rodzaju przytoczonych wyżej pojęcia, podpadały pod władzę zwoływanych w takim razie Sądów, które doraźnie sprawę rozstrzygały, i to ze wszystkiemi skutkami nieodwołalnych raz na zawsze wyroków. Obowiązywało tam bowiem prawodawstwo. usposobione rozstrzygać najosobliwsze wątpliwości. Kodeks ten liczył trzydzieści dwa artykuły. Pomiędzy innemi znajdowały się w nim za podstawę przyjęte następujące zasady: „Równie wolno jest dwóm kobietom kochać jednego, jak jednej dwóch.“ — „Małżeństwo nie jest żadną prawną wymówką przeciwko miłości.“ — Stosownie do tego ostatniego zalecenia, nie wolno tam było mężowi zanosić skargi, choćby tylko na obojętność własnej żony. Bowiem, właśnie raz w podobnej sprawie, ale w której stroną obrażoną był nawet mężczyzna, słynna ze swej biegłości w tem dziwnem prawoznawstwie hrabina Szampanii, po niemałym namyśle, wygłosiła przekonanie następujące: „W miłości wszystko ma być łaską; że zaś w małżeństwie wszystko jest już obowiązkiem, tedy miłość nie może istnieć między małżonkami.“ — Na to królowa, w którą tem wyrok ugodził, kiedy jej go obwieszczono, rzekła tylko w pokorze ducha: — „Boże nas uchowaj od tego, abyśmy się ośmielić mieli iść wbrew sądom hrabiny Szampanii!“ —
Z tego wszystkiego łatwo przyjść do wniosku, że przy tak rozluźnionych pojęciach o moralności, obyczaje nareszcie ucierpieć musiały. Ustawy ludzkie najprzezorniejsze, usadowione na silnych podstawach bezpośredniego pożytku, oraz wzajemnego między ludźmi bezpieczeństwa, z postępem czasu zużywają się i wołają o naprawę; cóż dopiero takie jak ta, wisząca w powietrzu, na pajęczej nici jakiejś przywidzianej ugody i nadczłowieczego niemal wysiłku! Z obyczajami zaś, jak wiemy, sztuka też idzie w nie-
Strona:PL Felicyana przekład Pieśni Petrarki.djvu/035
Ta strona została przepisana.