im ulegać, mając serca na wyrost. Jednem słowem, chcąc tych ludzi zdrowo dziś osądzić, wypadłoby samym sobie ująć zdrowia, a może tylko pewnego chłodu, i uzdolnić się nieco do gorączki pojęć. Właściwej wyłącznie wielkim fermentacyom, przetrawiającym stare pierwiastki na pożytek przyszłych pokoleń. Gdyż, jeśli niewątpliwie przynosi człowiek na świat z sobą ściśle równą miarę złych i dobrych popędów, i dopiero okoliczności na jedną lub drugą stronę równowagę tę przechylają — tedy niemniej rzeczą jest pewną, że bywają czasy, w których sama chwiejność owych wpływów usposabia umysły do oglądania się na nieprzewidziane pomoce sił, wyższych ponad okoliczności. Dzieje się to bezwiednie; bo też i sumienia nie mają wtedy jasnej samowiedzy — niemniej, w tym popędzie zachowawczym znaleźć można klucz do zrozumienia niejednej, na pozór nierozwikłalnej dziś zagadki.
Tak naprzykład — zawsze jeszcze z powodu Laury — do kobiet owoczesnych wróciwszy, przekonamy się, że jak świat światem, kobieta czysta, bywała zawsze dobrym duchem ludzkości. Różnemi czasy dużo się o jej prawa spierano; ale jest jedno prawo, którego nikt nigdy ani zaprzeczyć, ani odjąć jej nie zdoła — prawo rozumu jej serca — prawo słodkiego, dobroczynnego, zwykle bardzo jej pożądanego, a czasem nawet całkiem bezwiednego, wpływu.
W tem miejscu, zaledwie śmiem przytoczyć szczegół, stanowiący o nagłym zwrocie w życiu słynnego Rajmunda Lulle. Mędrzecto był jak wiemy, astrolog, alchemik, nawet czarnoksiężnik jak mniemano — ale daleko więcej podobno rozpustnik i szalbierz. Aż oto znagła — ujrzawszy raz modlącą się dziewczynę, której już nawet nigdy więcej napotkać nie miał, rozdaje biednym wszystkie swoje niezbyt uczciwie pozgarniane skarby, zrywa ze światem, i resztę życia poświęca nawracaniu niewierzących. Ekscentrycznością to może nazwiemy — ale oto przykład, nieco więcej dający do myślenia. W istocie, nie znam cudowniejszej legendy, jak jest, niezbitemi przecież dowodami stwierdzona, rzeczywistość dziejów umysłu i serca Jacoponego z Todi. Byłto prawnik wielce wzięty, a że do tego i w środkach niewybredny, pieniądze tedy zebrał znaczne, i lubił wesoło używać świata. I nic mu do szczęścia nie brakło, bo nawet bez przeszkody pojął młodą i bardzo ładną żonę, którą jedną ponad siebie kochał. Tymczasem, trzeba zdarzenia, że na jakiejś zabawie sufit się nad nią zawalił, i zabił ją na miejscu. Kiedy w rozpaczy, chcąc się w niej życia docucić, suknię na niej rozerwał, z największem zdumieniem, na nagiem jej
Strona:PL Felicyana przekład Pieśni Petrarki.djvu/041
Ta strona została przepisana.