Porównawszy ten przekład z pierwowzorem, przekonamy się, że mu dziś jeszcze, nawet przy najsurowszych wymaganiach, nic a nic do zarzucenia niema. Styl, język, rytm, forma, w równej mierze piękne — i podziwiać tylko należy, że coś podobnego istnieć mogło lat temu przeszło dwieście.
Ale też od tego czasu, znów, niemal aż do Mickiewicza, o Petrarce ani słyszymy.
Ktoby go jednak z Mickiewicza chciał sądzić, niewątpliwie się zawiedzie. Daleko on tam piękniejszy, co nic dziwnego; bo Mickiewicz był czarodziejem, który, jak niegdyś Sędziwój, z ołowiu nawet umiał dobyć złoto. Antyteza tu może w stronę Petrarki nazbyt silna — niemniej, swoją drogą, nie jest Petrarka tak pięknym, żeby mu nic do zarzucenia nie było; jest jednak dość pięknym, aby podziw obudzał, a nawet mógł być kochanym. Dla tego, w kraju swoim, wydań miał dotąd blisko trzysta. Przyswajano go też sobie dość usilnie. Całkowitych przekładów Pieśniozbioru, literatura francuzka liczy dziewięć, niemiecka ośm, angielska pięć, hiszpańska cztery — u nas go dotąd nie było. Więc podjąłem tę robotę, skoro nikt drugi nie chciał; bom sądził, że się literaturze naszej słusznie należała. Nie twierdzę ja, żeby to była rzecz pierwszej potrzeby — są zapewne pilniejsze, nie przeczę — ale też przyznać nie mogę, żeby być miała od szarego końca. W chudobie naszej, braków jest sporo — wypełniać je, dobrej woli jest zadaniem — a na co kogo stać, to daje; i gdyby każdy robił co może, razem złożyłoby się to, co być powinno. Takto i z moim przekładem. Jaki bądź on jest — lepszy tymczasem ten, niźli żaden. Gdyż jeżeli posiadamy już Dantego, Tassa i Aryosta, to czemu nie mieć jeszcze i Petrarki, który z tamtemi trzema, w Kanonie klassycznyni poezyi Włoskiej, na tej samej postawiony jest wyżynie. Tyle oto śmiem powiedzieć na moją obronę, uprzedzając zarzut, żem czas mój bezpożytecznie stracił. A zresztą, jeślim go istotnie stracił, to już chyba raczej z tej miary, żem nie podołał przyjętemu dobrowolnie zobowiązaniu. Wtedy za całą obronę pozostanie mi tylko to wewnętrzne przekonanie, żem choć zrobił najlepiej — jak umiałem.
W końcu, raz jeszcze zbierając w jedno, wszystko, co jest do powiedzenia ku określeniu stanowiska Petrarki w dziejach sztuki, sądzę: że od niego wdzięcznej formy nauczyć się można. Niekoniecznie ja smak jego zalecam — staliśmy się wybredni, i słusznie, bo nie brak u nas czyściejszych wzorów — a są i takie, ja-
Strona:PL Felicyana przekład Pieśni Petrarki.djvu/068
Ta strona została przepisana.