„Któż dba o laur? cóż warta cześć mirtowi?
Mądrości! idziesz biedna i pół naga —
Więc współwędrowców mieć nie możesz wielu,“
Oddany nędznym zyskom tłum tak mówi...
Tem cię więc silniej wdzięczna duszo błaga
Głos mój: idź śmiało do wzniosłego celu! —
U stóp pagórków, gdzie wziąść dano było
Strój wdzięczny z ziemskich członków owej pani,
(Której ten, co nas niesie tobie w dani,
Sny zmącił nie raz łez i westchnień siłą),
Ziemskiego życia drogą wszystkim miłą,
Na wolnych skrzydłach słodko kołysani,
Żyliśmy, ani myśląc, żeby na niej
Cośkolwiek lotom naszym wstręt sprawiło.
Dziś, gdy swobodę utraciwszy, w kolej
Nędzy żywota każdy z nas jest pchnięty:
W śmierci jedyne tylko nam ponęty.
Tak bądź i tobie sprawco naszej doli,
Co sam, w przemocy obcej, sercu gwoli,
Żyjesz związany najtęższemi pęty!
Gdy gwiazda, której znaczyć czas zlecono,
Powróci z Bykiem mieszkać znów w gościnie[2],
Z płomiennych źwierza rogów siła płynie,
Która świat stroi w barwę odnowioną.
Wtedy, nietylko te co w światłach toną
Wzgórza, kwiatami mai on jedynie —
Lecz i w podziemnej, próżnej dnia krainie,
Brzemiennym sobą czyni ziemskie łono,
Zkąd się ten owoc, zkąd i reszta wzięła. —
Tak we mnie, Laura — słońce w niewiast rzędzie —
Promienistemi swojemi oczyma,