Jeżeli życie pełne udręczenia
Zdoła mi z srogich mąk wywalczyć tyle,
Że ujrzę, (w pomoc późne mając chwile)
Pani, twych oczu światłość blizką cienia;
I że się złoty włos twój w srebrny zmienia,
I że od ciebie barwy szat motyle
I kwiaty pierzchną, i że już w swej sile
Z twych lic gładkością zmierzchną mi cierpienia;
To pewnie wtedy da mi Amor, sądzę,
Wymowy śmiałość, która ci obwieści
Mych długich cierpień lata, dnie, godziny.
Gdyby zaś nawet czas mą zawiódł żądzę,
To choć dozwoli wtedy, mej boleści,
Z twych żalów próżnych, odnieść zysk jedyny!
Kiedy zbiegając jej rówiennic grono,
Miłość w mej pani lica wstąpi boże,
Im od niej każda mniej być piękną może,
Tem silniej żądzą piersi moje płoną.
Gdziem miał, i kiedy, ku niej myśl wzniesioną.
Miejscu i owej błogosławię porze,
I mówię: — duszo! wielbij sprawy Boże,
Iż cię wyborem takim zaszczycono.
Od niej ci tęschnych tchnienie dum, za jakiem
Idąc, ku dobru tak wielkiemu droga,
Że ludzkie żądze masz za rzeczy liche;
Od niej wesołość, która prostym szlakiem,
Rzeźwo cię wiedzie wprost do Niebios proga, —
Ztąd stąpam wbity od nadziei w pychę! —
Wybierając się na czas jakiś z Awinionu (1331 r.), w związku z czem są i następne dwa Sonety.
Strudzone oczy, gdy was zwracać muszę
W twarz piękną, z której śmierć wam żałośliwa,
Strzeżcie się! bo was wyzywa
Miłość, zkąd znów mi troska wstąpi w duszę!