Lecz, iżby dzieło spełnić co najprędzej,
Błogosławionej brak mi nieco przędzy,
Którą kunsztownie Święty mędrzec mota.
Więc, przyjacielu! czemuż mojej chętce
Twa dłoń zazdrosna? Otwórz ją — a wprędce
Ujrzysz jak wdzięczna wyjdzie ztąd robota. —
Sonet ten wraz z dwoma następnemi stanowi tak zwany Łańcuch (catena), wiążący je nietylko ciągiem myślowym, ale i pewną plątanina rymów, niepodobną do odtworzenia w przekładzie. Treść tu jest taka. Laura nieobecną była przez dni dziewięć, w ciągu których panowała burzliwa niepogoda i tę poeta na karb nieobecności swej kochanki składa.
Gdy miejsc swej chwały krzew ten nie jest bliski
W którym Feb niegdyś uczcił kształt dziewiczy,
Gwałtownym Wulkan zieje tchem i ryczy,
Dla władcy Niebios kując chmur pociski!
Więc gdy deszcz z wichrem, szrony łącząc z błyski,
Z dwóch pór się związek splącze tajemniczy,
Spłakana ziemia pełna jest goryczy.
Iż dzień miłosne odjął jej uściski.
Wtedy rozsierdzon Czasu Bóg i Wojny —
Okrutnych dwoje gwiazd — i Orion zbrojny,
Żeglarzom biednym kruche rudle trzaska.
Tak się powietrza mści i wód niełaska!
Gniewna, wraz ze mną, że ją niebo dzieli
Z tą, w twarzy której topią wzrok Anieli. —
Ale jeżeli błogo uśmiechniona
Królestwo wdzięku wprędce znów owładła,
Władca Cyklopów próżno u kowadła
Z wysiłkiem będzie tężył swe ramiona.
Gdyż Jowiszowi znagła w dłoni skona
Błysk hartownego w Etnie klęsk wiązadła,
I wraz do życia wskrześnie wiosna zbladła,
W słonecznej świetli spojrzeń Apollona.
W tem od zachodu tchnienie się podrywa,
Z którem bez trudu morskiej szukasz drogi,
I wraz się kwieciem pocznie wdzięczyć niwa,
I gwiazd złośliwych pierzcha szyk złowrogi,