Strona:PL Felicyana przekład Pieśni Petrarki.djvu/106

Ta strona została przepisana.

Sprawia, żeś własną piękność pokochała.
Co ni dla ziemi jest, ni ziemia dla niej.
Ono zazdrością taką ku mnie pała,
Żem z jego sprawy, najnieubłaganiej
Ani przy tobie godzien istnieć, ani
Choćby w twem sercu duchem żyć bez ciała.
Tyle cię w pychę wzbija obraz luby,
Że to nie może dziać się bez mej zguby,
O dziewczę! wstrętne miłosnemu słowu!
Lecz los Narcyssa niech ci w myśli stawa —
Strzeż się podobnej doli!... Tylko znowu,
Gdzież godna mieścić taki kwiat murawa? —



Sonet 38.


Sonet, ten nierównie jeszcze dziwaczniejszy w oryginale (i z tego powodu, raczej go nawet parafrazowałem) zdaje się być w związku z poprzednim.

W złocie i w perłach szat wzorzystość płocha,
Z powodu której zazdrość w sobie żywię,
Oby, wraz z kwiaty, mogła gdzieś na niwie
Poledz snem szronu — grobowego śpiocha!
W dni moje troskę wplotła śmierć macocha,
Serce mi łzami wzbiera wciąż dotkliwie,
Odkąd, w źwierciadeł chcąc się widzieć szkliwie,
Pani się moja sama w sobie kocha!
Ich zimny połysk, w ustach jej lutnisty
Mrozi pieśń, która próżno za mną błaga,
Gdyż wiecznie wstrętu chłoszcze ją zniewaga.
Snadź z wód otchłani ściętych w lód, ich szklisty
Wierzch, niepamięcią podlany ochłódłą:
Że z nich przedwczesnej śmierci tryska źródło! —



Sonet 39.


Już nożem śmierci zdała się być tknięta
Mojego życia nić w jej ręku złota,
I gdy się duch mój przeciw temu miota,
Jakbądź to droga do wiecznego święta,
Żądzy mej twarde precz odjąłem pęta;
Niech choćby błądząc szuka łask żywota —
Alić, jak widzę, ciągnie ją tęschnota
Tam wrócić, kędy lepsze dni pamięta.