Święć mi się miejsce, gdzie mię moja pani
W niewolę słodką swem spojrzeniem spęta!
Święć się tęschnoto, coś jest w pierś mi tchnięta,
Odkąd z Miłością w jednośmy zbratani,
I ty cięciwo, której pocisk rani
Tak, że go dusza wieczny czas pamięta!
Święćcie się ust mych słowa! W was ja przecię
Rozniosłem dźwięczne imię jej po świecie,
Tęschnoty własne, żądze, boleść łzawą!
Święćcie się rymy, z których za jej sprawą
Sławy nabyłem — wreszcie myśli moje,
Które wyłącznie Laurą niepokoję! —
Napisany w Wielki Piątek 1338 r, jak świadczy pierwszy wiersz pierwszej tercyny (por. Sonet 3-ci).
Och! Ojcze Niebios! z jakąż życia stratą,
W bezsenne noce, w pośród żądz zamieci,
Miłość w mem sercu Laury postać nieci,
Jak Amor piękną — lecz jak on skrzydlatą!
Och! proszę wreszcie — weź mię ztąd! Niech za to
Coś godniejszego w duszy mi rozświeci,
I gdy niewdzięczna puste znajdzie sieci,
Niech wstyd jedyną będzie jej odpłatą.
Już jedenasty bowiem rok przepływa.
Jak mię w swej mocy ma, nielitościwa,
O wiele sroższa od najsroższych ludzi!
O panie! los mój niech Twą litość wzbudzi!
Myśl zbłąkanego z Sobą weź w błękity —
Jak uczyniłeś niegdyś na krzyż wbity! —
Spostrzegłszy bladość, którą już katusze
Śmierć zwiastowały w całej mej postawie,
Litością zdjęta, raczyłaś łaskawie
Spojrzeć, czem we mnie zatrzymałaś duszę.
Więc że mi jeszcze życia śmierć nie bierze,
Twoich to oczu, co spojrzały w porę,
Wdzięczna jest sprawa; a ja, pomny o niej,