Od wszelkich lichych odwodzący rzeczy!
O! żaden język człowieczy
Nie odda tej milczącej ich wymowy,
Ni żądzy, którą skrzydlato
Zbudziły we mnie raz, gdy szron zimowy
Stopniał, majową wiosny tknięty szatą,
W najsłodsze pierwszej mej tęschnoty lato.
Ja sobie myślę niekiedy:
Że równie piękne rzeczy, w pozaświecie
Chowa Opatrzność w cudach Swych łaskawa —
I które ujrzeć mam przecię,
Gdy się z więzienia swej doczesnej biedy
Wywikła wreszcie życia mego sprawa.
Lecz i przy ziemi duch mój rad zostawa,
Przyrodę wielbiąc, a z nią dzień ten błogi
Gdym na świat przybył na to, by w przyszłości,
Gdy się w niej miłość rozgości,
Dusza mi smutna po za ziemskie progi
Ku gwiazd wzlatała krainie —
Tak, żem samemu sobie stał się drogi.
Gdyż tylko wzniosła myśl mi w serce płynie,
Odkąd mi w Laury służbie być jedynie.
Los mię wybranych nie nęci,
Ani też zazdrość wzbudzić we we mnie mogą! —
Jestże stan szczęścia wielki tak szalenie,
Bym go nie mieniał, za błogą
Jej oczu jasność, w którą wrósł mej chęci
Spokój, jak wrasta drzewo w swe korzenie?
O! rajskie moich dni uszczęśliwienie!
O gwiazdy! mąk miłosnych mych pochodnie,
Od których słodko pełznie moje życie!
Jak wszędzie, gdzie wy świecicie,
Wszelka się inna światłość mgli i chłodnie —
Tak w głębiach mojego łona,
Ilekroć brzask wasz świta mi pogodnie,
Wszelka myśl inna sama w sobie kona,
By tylko miłość była tam uczczona.
Strona:PL Felicyana przekład Pieśni Petrarki.djvu/126
Ta strona została przepisana.