Mą pośredniczką, i tak jako trzeba
Nastrój mi rymy godną Laury chwałą!
Byle mi tylko serce nie stopniało
Samą słodyczą błogich wspomnień o tej,
Co mojej duszy panią jest; albowiem
Zanim ją z siebie wypowiem,
Od zbytku przeszłych cierpień i tęschnoty
Łatwo powikłać się może,
Lub wcale zerwać myśli wątek złoty.
Tą ja obawą już się naprzód trwożę,
Jak śnieg, na który spojrzy słońca zorze.
Zrazu wierzyłem najszczerzej:
Że tuląc w serce mą sierocą żądzę,
Dam jej, z wymowy mojej słów, grosz wdowi —
A teraz widzę że błądzę —
Gdyż znów ta pewność precz odemnie bieży,
Na łup mię zwłoce dając i czasowi...
Lecz raczej stań się co Bóg postanowi.
O! do mnie pieśni! do mnie co najskorzej!
Niech żadne więcej względy mię nie skłonią,
Wychłódłej rozwagi bronią
Zwalczać zbudzony we mnie podszept Boży!
Niech tylko w Laury mej duszy,
Wyrozumienie, chociaż raz otworzy
Przystęp pragnieniu łez, i niech jej uszy
Głos mój, współczucia miłosierdziem wzruszy!
Jeśli gotowi jesteście
Wy, których umysł żądzą prawd goreje,
Mądrym przemysłem, po szerokim świecie,
Przez morza, lądy i knieje,
Nie szczędząc trudów biegać, byle wreszcie
Chwalebnych zysków zebrać wonne kwiecie —
Tedy — o światła moje! w których przecię
Z woli się Pańskiej wszelka mieści cnota,
Gdy w was ognisko żądz się mych zestrzeli,
Czyliż jest dziwno, jeżeli
Ku wam się wiecznie tęschny duch mój miota,
I niby do swego środka,
Strona:PL Felicyana przekład Pieśni Petrarki.djvu/128
Ta strona została przepisana.