Dziś, ranny w serce, idę precz, kaleka,
Zmuszony własny ból mieć w wielkiej cenie,
I być spokojnym, choć się w licach mienię
Wzorem na męki skazanego człeka.
Wy, którzy miłość wyzwać w bój życzycie —
Zarozumiali! niechaj należycie
Uczy was własne doświadczenie moje:
Żyjęć ja wprawdzie — lecz cóż takie życie!
Serce w rozwagi przyodziałem zbroję —
Jednak — bój zwiódłszy, czyż nietknięty stoję? —
Z więzienia zbiegłszy, kędy on zbrodniczy
Amor, przez dziwne wtrącił mię bezprawie,
Toż nie potrafię wypowiedzieć prawie:
Ile wnet duch mój wrócić nazad życzy.
Żyć już nie mogąc bez mych łez goryczy,
Gdy się z powrotem znów u wrót mych stawię.
Patrzę — aż zdrajca stoi w nich, w postawie
Takiej, jak ktoś tam, co to trzech nie zliczy...
Mędrsi odemnie poszaleli przecię —
Więc i jam nędzny błagał w głos: — o! gdyby
Wrócić w łańcuchy, w jarzmo znów i w dyby! —
Dziwną to rzeczą zda się wam? — cóż chcecie?
Jakież zrządzenie człeku wyjść pozwoli
Z niewoli, w którą popadł z własnej woli? —
Napisany podobno w r. 1342, w odpowiedzi na. czyjeś zarzuty, tyczące się piękności Laury.
W pośród tych bujnych włosów jej pierścieni,
Wierz mi — słoneczne grało niegdyś złoto;
W tych oczach, rajską zgasłych dziś tęschnotą,
Przemoc się niegdyś błyskawiczna mieni.
Mniemali ludzie szczęście śnić, wpatrzeni
W jej boskie wdzięki; — więc się nie dziw oto,
Że gdy się one w moje życie wplotą,
Jam się rozkochał w nich jak najszaleniej!
Ziemskiego w sobie Laura nic nie miała —
Ani w uśmiechu, ani w kształtach ciała,
Ni w mowie, w której Święci Niebem brzmieli,