I tak mi wszędzie pełno twej postaci,
Że wzrok mój, ani odjąć się nie może
Twym blaskiem ślepnąć, ani ślad twój traci.
Zda mi się, z Lauru leśnych puszcz bezdroże,
Kędy zwabiony, niby to najprościej
Dążę, a błądzę do nieskończoności! —
Do przyjaciela swego Sennuccia del Bene. Jak się zdaje napisany w oddaleniu od Awinionu, gdzie Laura pozostała sama. Zresztą mocno ciemny.
O! najszczęśliwsze z wszystkich miejsc dokoła!
Kiedyż na moich ustach skargi wstrzyma
Miłość? i kiedyż wraz mi przed oczyma
Mej pani jasnej błyśnie twarz wesoła?
Prędzej podobno w mgłę się stopić zdoła
W granicie kuta postać gór olbrzyma,
Niż sen o szczęściu, który pierś mą wzdyma,
Pierzchnie odemnie, a z nim cześć Anioła!
Biedny ja! wiecznie po szerokim świecie
Wzrok mój szukaniem tylko śladów pieszczę,
Które gdzieś w trawie stopa Laury gniecie.
O! jeśli miłość trwa w jej sercu jeszcze,
Sennuccio drogi, proś ją uniżenie:
O łezkę jaką, uśmiech lub westchnienie! —
Ilekroć Miłość serce mi ugniecie,
Po tysiąc razy dziennie, pokryjomu,
W was ja spoglądam oczy pełne gromu,
Co wiecznem piekłem we mnie gorejecie!
Wyroku z trwogą badam w was, — a przecię
Tyle tam w każdej chwili widzę sromu
I spokój taki, jakbyście nikomu
Nigdy nic złego nie zrobiły w świecie.
I w tem powietrzu słodkiem, które wzrusza
Dźwięcznemi słowy i roztropną mową
Ust twoich tchnienie Lauro przenadobna!