Jest też gdzieś na Oceanie
Tak sroga skała, że z wrodzonej chęci
Żelazo ku sobie nęci;
Ta, jeśli nad nią okręt niknie niebacznie,
Wnet gwoździe z niego brać zacznie,
Aż ten nieszczęsny, próżen spojeń nawy,
Zapada w odmęt sinawy; —
Tak to i ze mną, gdy mi niespodzianie,
Miłości srogie działanie,
Serdeczne myśli z piersi brać poczyna,
Zachwiany w sobie i wskroś rozpierzchnięty
Idę w bezdenne odmęty
Och! nieszczęśliwa doli mej godzina!
Gdyż widzę jasno: jak więc niepozbycie
Spokoju duszy grozi mi rozbicie!
Gdzie w zachód słońce się toczy,
Jest, mówią, słodka, pełna cnót istota;
Jednak się z oczu jej miota
Boleść, i wreszcie śmierć, — i ta zdrajczyni
Zaprawdę dobrze to czyni,
Że bierze w siebie błyski swe złowieszcze; —
Gdyż, jeśli żyć pragniesz jeszcze,
We wzrok jej patrzeć nie bądź zbyt ochoczy![1]
Otóż, w podobne ja oczy
Zuchwalem spojrzał, i choć śmierci wstręty
Wskróś mi dojmują — jednak w moją nędzę
Na oślep samochcąc pędzę.
Bylem raz w życiu został w Niebo wzięty!
Tak to, wyzwawszy wzrokiem wzrok Anioła,
Ginę, i nic mię zbawić już nie zdoła!
Gdzieś na południu, wytryska
Źródło, noszące słońca nawet miano —[2]
Temu z przyrody jest dano
Wrzeć nocą, dniem zaś krzepnąć w mroźne szrony —
Bo w niem jest uosobiony
Strona:PL Felicyana przekład Pieśni Petrarki.djvu/172
Ta strona została przepisana.