Strona:PL Felicyana przekład Pieśni Petrarki.djvu/174

Ta strona została przepisana.

Niezbyt rozgłośną kroczę jeszcze drogą,
Wraz ze mną zamilcz tej doliny miano
Lecz za to, w porę wiośnianą,
Daj mi ją znowu módz oglądać błogo,
Gdyż tem jej mocniej pragnę sercem całem,
Im dłużej pani mej nie oglądałem.

Gdy cię kto świadczyć powoła,
To powiedz pieśni! żem tu miał na myśli,
Wokluzę piękną, kędy w łez kryształy
Sorga wytryska z pod skały —
Tam w gońce Miłość mą przedemną wyślij —
Niech w niem imieniu spojrzy w twarz Anioła,
Którego wdziękom zrównać nic nie zdoła! —





Idące z porządku trzy następne sonety (105, 106 i 107), całkiem okolicznościowe, i przeto najczęściej w Zbiorze Pieśni o Laurze, z którą nie mają nic wspólnego, opuszczane, mieszczą w sobie jedynie (zasłużone zkądinąd) gromy na zepsucie ówczesne dworu w Awinionie. Zresztą, nie zalecają się one wartością poetycką. Jak zawsze, nazywa w nich Petrarka dwór ten Babilonią — igrając zaś dalej tą przenością[1], grozi: że jeżeli się nieopamiętają, przyjdzie z Bagdadu (Baldacco) inny jakiś Sułtan (Soldano), zapewne który z ulubionych mu Colonnów, i ten dopiero zrobi tam ład pożądany.

Sonet 108.

Napisany około r. 1345. Do przyjaciół, jak się zdaje goszczących w Wenecyi.

Gdy myślą w skrzydła biję, by najprościej
K’wam szybowała, mili przyjaciele!
Za których dłoni uścisk dałbym wiele —
Wnet inna żądza prawo do nich rości.....
Serce, którego znane wam skrytości,
Z wami jest w grodzie, wśród którego ściele
Laguna śpiące swoich fal topiele —
Lecz gdy nie z wami, tedy leci w gości
Tam, gdzie mu Miłość przewodniczką bywa
Zaczem się stawa tak, że ona w kraje
Swobody zbiega — a ja pozostaję

  1. Przypis własny Wikiźródeł przenośnią.