Strona:PL Felicyana przekład Pieśni Petrarki.djvu/180

Ta strona została przepisana.
Sonet 117.


W rodzaju zwanym u Prowansalów: Tenson.


— Co myślisz duszo? zawieszenie broni,
Pokój, czy wieczną wojnę będziem mieli? —
— Co z nami będzie? nie wiem.
Lecz jeżeli Laura ku nędzy naszej wzrok swój skłoni? —
— Wzrok jej gdzieindziej błądzi. Jakże do niej
W trwodze się serca zbliżyć? — Temci śmielej
Miłość nas wesprze, co z nią rządy dzieli,—
— Laurze z Miłością w wojnie być któż wzbroni? —
— Milcząc ustami, sercem skarż się szczerze —
A tak, nie patrząc, Laura wnet spostrzeże
W łez toni, cichych uczuć twych przepływy. —
— Nadzieje marne! Cóż mi z tych przymierzy
Wiary z boleścią? Niezbyt chętnie wierzy
W zbyt wielkie szczęście człowiek nieszczęśliwy. —



Sonet 118.


Nigdy rozbitka z toni rozszalałej
Dzielniej nie wabi cicha gdzieś zatoka —
Jak mnie wzrok Laury, gdy mych żądz głęboka
Otchłań mię trwoży: czy z niej wyjdę cały?
Ni kiedy kogo mocniej olśniewały
Świetlane blaski, które mkną z wysoka —
Jak mnie, uroczy jej czarnego oka
Błysk, w którym Miłość ostrzy złote strzały.
W nim Amor, zbrojny skrzydły i kołczanem.
Wcale nie ślepy, ani całkiem nagi,
Wiedząc, że w pomoc jego Bóstwo zowę.
Skinieniem ku mnie mruga dobrze znanem —
A ja w niem czytam, mimo brak odwagi,
Pieśń o Miłości, o Miłości mowę.—



Sonet 119.


Tej mojej cichej dziwnie srogie serce.
Tej, co ma człeczy kształt a jest Aniołem,
Tak mię udręcza szczęściem z nędzą społem —
Że nie podołam dłużej tej szermierce!
Jeśli mię dalej, w te dwa przeniewierce,
Raz tak, raz owak, wieść ma błędnem kołem —