Strona:PL Felicyana przekład Pieśni Petrarki.djvu/187

Ta strona została przepisana.
Sonet 134.


Gdy Miłość piękne oczy w ziemię schyla,
I tęschne tchnienia bierze w śnieżne łono,
I słowa szepcze które w duszę wioną,
Zdobna już w skrzydła próżne barw motyla —
Czuję w mem sercu kradzież popełnioną
Z myśli i wszelkiej woli mej, do tyla,
Że mówię: Święć się ostateczna chwila,
Gdy tak powabną śmierć mi w niej znaczono!
W tem upojeniu zmysłów, dusza łzawa,
Chcąc jednak wiedzieć: czy zbawioną będzie?
Już odejść ze mnie mając, pozostawa.
Tak to ja żyję, i tak to się przędzie
Wątek mej doli, w czarodziejskiej dłoni
Tej, co Syrenim czarem z nieba dzwoni. —



Sonet 135.


Miłość wysyła do mnie myśl tę błogą.
W której jest zgoda dwojga serc wrzekoma,
Z tem pocieszeniem: — że się Laura sroma
Dłużej mą żądzę zimną drętwić trwogą.
Ja, że kłam taki z taką prawdą, mogą
Razem w mej duszy gościć jakby doma,
Nie wiem już, chwiejny między względy dwoma,
Komu nie wierzyć — albo wierzyć w kogo?
Tak czas mi schodzi — a ja wieszczym duchem
Widzę: jak w lata pędzę, w sercu kruchem
Wiecznie ułudy nosząc i nadzieje,....
Niech co chce będzie! Ni się myśl starzeje,
Ni szczęście, godne żądzy być zapłatą
Bylebym tylko żył dość długo na to! —



Sonet 136.


Pełen tej myśli, w której ślad uroczy
Dążąc, sam jeden w świat czarowny wchodzę,
Kuszony zdradą własną, szukam w drodze
Tej, z którą raczej być mi na uboczy.
Lecz gdy ją wreszcie widzą moje oczy,
Duch we mnie drżący zrywa zmysłów wodze —
Tak mu się znagła zjawia zbrojną srodze
Ta, co z Miłością bój i ze mną toczy.