Strona:PL Felicyana przekład Pieśni Petrarki.djvu/200

Ta strona została przepisana.
Sonet 166.


W związku z dwoma następnemi. Z okoliczności wzięcia Laurze rękawiczki.

O ty, co serce moje dzierżąc stale,
Mniesz w garstce szczupłej długie człecze życie,
Ty rączko Laury! coś jest tak sowicie
Piękna, ku Niebios i przyrody chwale!
Wy jej paluszki zdobne w szpon opale,
Co mnie jednego tylko kaleczycie —
Niech choć na chwilę wziąwszy wam okrycie,
Mym tęschnym oczom widok wasz ocalę.
Mam cię zazdrosna rękawiczko biała,
Coś mi tak długo skarby moje brała!
Widzianoż łupy rozkoszniejsze kiedy?
Niestety! radość jakże bliska biedy!
Snadź już w złym czynie tkwi tajona zdrada —
Gdyż mi mą kradzież Laura znów odkrada! —



Sonet 167.


Nie tylko owa piękna obnażona,
Której rad nie rad zdobycz moją święcę,
Ale i druga, wierna swej panience,
Trwożne mi serce jak chce bierze z łona.
Miłość je zdobiąc w zdradnych cnót znamiona,
Wszechmocne sidła dała w owe ręce —
A są tak piękne siostry te bliźnięce,
Jak nic wysłowić tego nie dokona!
Bowiem jest z niemi w zmowie — wyznam szczerze,
Kuszący Laury wzrok, i usta świeże
Pełne słów błogich, którym chętnie wierzę —
Wreszcie, na domiar zmysłów cudowiska,
Te sploty, z których taka światłość błyska,
Że w nie, jak w słońce, nie śmiej patrzeć zbliska! —



Sonet 168.


Amor i błogi traf zrządziły społem,
Że gdym raz wziął jej rękawiczkę białą,
W nadmiarze szczęścia, już mi się wydało,
Że sobie niby rączkę Laury wziąłem.