Którego życia kruchą łódkę raczy
Laura swym sterem rządzić tak litośnie
Że chcąc czy nie chcąc stać się musi szczera —
To ja, nie mogąc inaczej,
Gdy już sam siebie z rozpaczy
Stracić mam, — tedy, przez Boga!
Nie będę taił: jak mi prawda droga.
Nie — tego nigdy nie zaprzeczę, ani
Za majętności żadne, ni za złoto!
Niech więc zwycięży jasność — i niech z chwałą
Stopy jej kłamstwo niegodziwe zgniotą!
Miłości! jeśli ciebie Moja Pani
Spyta — to powiedz jej śmiało:
Żem gotów duszą mą całą,
Raczej, w okrutnej mej doli
Raz umrzeć — niźbym konać miał powoli!
Toćżem za Rachel służył nie za Liję —
Więc słuchaj, o jasnowłosa!
Ponieważ nikt nie wie, czyje
Skonanie kiedy wybije.
Ty mię wraz z sobą w wspólne weź Niebiosa! —
Napisana podobno pomiędzy rokiem 1346 a 1348.
Mniemałem niegdyś: żem miał jaknajprościej
Bez trosk dokonać bytu, tak jak było
W spokojnej, cichej, lat mych wczesnych wiośnie —
Lecz teraz, odkąd Laura wdzięków siłą
Wzrok mi mej duszy wzięła — o Miłości!
Patrz, com z twych darów zyskał! — i cóż zrobię,
Kiedym już niemal sam sobie
Wrogiem, gdy wola we mnie szukać rada
Cierpień, po światło się skrada,
Z którego tylko mam olśnienia łzawe?
To też, o czemu mi wcześniej
Nie przyszło ból mój wypowiadać w pieśni!
Mniejbym, młodzieńcem będąc, drżał o sławę.