Z takiemi słowy, że te — powiem szczerze —
Nieczuły nawet głaz by rozkochały;
Więc nic dziwnego: że błogiemi szały
Serc dwoje od nieb mimowiednie wzbierze.
On się wzdychając uśmiechnięty schyli.
I szepnie z cicha: — Czyż jest w owej chwili
Szczęśliwszych dwoje? — Dziś już nie wiem: czyli
To słowo z kwiatu, czy tchnął kwiat z tej mowy?
Lecz dotąd duch mój niemi drży i kwili
O błogie słowa! o ty dniu majowy! —
Laura, gdy w lauru liście ukochane
Zdobi, dumając, sploty swe złociste,
Samem zjawieniem swojem, już zaiste
Serdeczną sprawia w duszach ludzkich zmianę.
Nad wszystkie bowiem róże w cierniach rwane
Różą jest śnieżną, w której Bóg przeczyste
Wszechpiękno streścił! — Więc Cię błagam Chryste!
Zdarz: niech u kresu wcześniej od niej stanę!
Bo niech, ni oczy moje tej godzinie
Świadkami będą, w której noc grobowa
Zmierzchłemu światu blask słoneczny schowa,
Ni dusza, która bez niej śmiercią zginie —
Ni uszy, które cieszy dźwięk jedynie
Jej rozkosznego, jej błogiego słowa! —
Przesadą dziwną zda się komu może
Przezemnie, z głębi serca, mej dziewczynie
Składana wielka cześć, — i że z niej czynię
Najdoskonalsze w świecie dzieło Boże.
Ja zaś, przeciwnie, smucę się i trwożę,
Że jeszcze nie dość wielbię w niej Boginię —
A kto tej wierze obcy, ten jedynie
Raz niech ją ujrzy, a wnet wyzna szczerze:
Że cześć jej zdolna strudzić najognistsze
Równie wymowy jak poezyi Mistrze,
Bo język ziemski, gdy się tylko sili