Jej chwale sprostać, zaraz jednej chwili
Miłość niemotą drętwić go poczyna,
I w tem nie jego, lecz przeznaczeń wina! —
Kto znać chce: ile Niebo z ziemią w zmowie
Możnem być raczy — niech ogląda proszę
Tę, która słońcem będąc, dnia rozkosze
W pierś mą przez ślepe świata śle pustkowie.
Lecz — niech się śpieszy. Gdyż się może dowie:
Że śmierć, co naprzód dobrych a potrosze
Złych potem bierze, w łono ją macosze
Wchłonęła — zkąd ją wzięli Aniołowie!
Piękność, przy której wszystkie inne bledną,
Królewskość z cnotą, połączone w jedno
Ujrzy, w sposobnej jeżeli zdąży porze.
I wtedy wyzna: że niech nawet nie śni
Zdrętwiały umysł rzecz tę wydać w pieśni.....
Gdy się zaś spóźni — wieczny żal mieć może! —
Jakże mi dzień ten wspomnieć przykro srodze,
Gdym ją zostawił chmurno zamyśloną,
A z nią i serce moje! — odtąd pono
Z tą tylko myślą dniem i nocą chodzę.
Pokorna stała, dzierżąc w ręku wodze
Dworu piękności, którym otoczono
Jej cnót królewskość, i w swe biorąc łono
Przeczucie tęschne — więc pokrewne trwodze!
Wzięła od siebie precz swój wdzięk wesoły,
Równianki, perły, stroje zdobne tęczą,
Śpiew, słodkie słowa i swój uśmiech miły.
Odtąd zwątpienie oraz trosk mozoły
Dni moje trują — nocą zaś mię dręczą
Złe sny..... Daj Boże, by się nie sprawdziły! —
Gdy nie jest ze mną, zwykła najprzyjaźniej
W śnie mię pocieszać; lecz dziś tak ją srogą
Ujrzałem, że mi zmysły się nie mogą
Ani boleści odjąć, ni bojaźni.