Tu ku Miłości, to ku Sławie chylę?
Tak wiecznie życia mego okręt kruchy
Targają srogo dwóch tych żądz podmuchy!
O ty! co wszelkie więzy masz w Swej sile
Powiedz mi: — czemu mąk tyle
Od dwóch Miłości cierpię jednocześnie?
Bom jest jak człek, który we śnie
Tu i tam pierzcha, iż śmierć za nim goni —
I chciałby walczyć z nią — lecz nie ma broni!
Jednak, co czynię, wiem — nie będąc w biedzie
Co do tej prawdy, izmie zmusza błogo
Ciągle zaszczytną iść drogą
Ta Miłość, której bodaj nadto wierzę!.....
Bo gdy uczucia ukryć się nie mogą.
Raz po raz ona z serca mi dobędzie
Myśl, która zawsze i wszędzie
Na czole mojem da się czytać szczerze:
Iż rzecz śmiertelną kochać w takiej mierze,
W jakiej jedynie Bóg być winien czczony.
Im pożądańszy dank tem cięższa zdrada!
To zaś, choć głośno w duszy mej się gada —
Rozum gnębiony zmysłów złych brzemiony,
Gdy w woli nie ma obrony.
W słodkich nawyknień swoich brnąc bezprawia,
Tę wiecznie oczom przedstawia,
Z której mi przeto duszy śmierć i ciała,
Iż mnie i sobie zbyt się podobała.
Nie wiem, jak długo mam na ziemi srodze
Wlec jeszcze życie — odkąd mi wypadło
Wycierpieć walkę zajadłą.
Którą sam z własną duszą stoczyć miałem —
Ni ostatecznej chwili mi widziadło
Nie świta jeszcze ku Wieczności drodze —
Lecz wiem, że w lata zachodzę,
Skłonny wziąść, rozbrat z życiem rozszalałem.
Więc, na wypadek wszelki, jeśli z ciałem
Wprędce się rozejść duszy mej znaczono,
To, chcąc najmądrzej skończyć byt jak mogę,
Jąłem wspominać: gdziem to rzucił drogę
Strona:PL Felicyana przekład Pieśni Petrarki.djvu/235
Ta strona została przepisana.