Z tegoż roku co poprzedni. Po świeżo zaszłym zgonie Kardynała Colonny, którego stratę ze stratą Laury łączy.
Kolumnę wzniosłą i laur w wiosny kwiecie,
W których cień zwykłem chronić myśl strudzoną,
Wieczności cienie bezpowrotnie chłoną,
I bez nich świat ten pustym już znajdziecie.
Śmierci! dwa skarby wzięłaś mi! bo przecię,
Dumę i Miłość brałem ztamtąd, w łono,
I tych mi stratę próżnoby płacono
Najhojniejszemu bogactwami w świecie.
Ha! Bóg to zdarzył. Lecz znów czy mi zdarzy,
Bym z śmiercią w duszy, wśród tych dwóch cmentarzy,
Łzami nie zlewał w grób schylonej twarzy?
Życia się ranek wdzięczy jak najmilej —
Lecz ileż nieraz, nim się słońce schyli,
Szczęścia lat wielu ginie w jednej chwili! —
Napisana w r. 1350. Wiąże się myślą z następnym Sonetem.
Miłości! jeśliś mieć mię w jarzmie rada,
Jak to zdradzają chęci twe macosze —
To przedewszystkiem cię proszę,
Rzecz niemożebną zdziałaj: to jest śmiele
Chciej wydrzeć ziemi skarbów tych rozkosze,
Bez których istność moja, nędzą blada,
Jak cień po świecie się skrada.
Nie wiedząc, kędy są jej bytu cele;
I jeśli prawda, żes jest równie wiele
Mogąca w Niebie jako i w Otchłani,
(Gdyż tu, na ziemi, groźna twa potęga
Nieubłaganie dosięga
Wszystkich, co sercem chcą być doświadczani) —
Tę odbierz śmierci, którą życiu wzięto,
I odżyw sobą twarz jej uśmiechniętą! —
Przywróć świetlany blask jej pięknej skroni,
Który podnietą czystą szedł mi w łono —
Co nawet, gdy go zgaszono,