Strona:PL Felicyana przekład Pieśni Petrarki.djvu/250

Ta strona została przepisana.
Sonet 239.


Niema miejsc, gdziebym w tak potężnej sile
Był z tą, co gości z szczęśliwszemi duchy,
Ni gdziebym słodszej zdolny był otuchy,
Jakbądź tam z serca w niebogłosy kwilę —
Jak jest dolina owa, w której tyle
Do łez i westchnień miejsc wśród ciszy głuchej,
Że, zda się, Amor, w równie miękkie puchy,
Wabi gołębie swe i swe motyle.
Tam kwiaty, ptaki, szepczą nieprzerwanie
Miłość, i nawet wieczne mi kochanie
Zdrój wśród murawy szemrze uśmiechnięty.....
Lecz z tobą w Niebie Lauro jest przewaga —
Pamięć okrutnej śmierci twej mię błaga,
Abym w pogardzie świata miał ponęty! —



Sonet 240.


Ileż to razy, w słodkiej mej ustroni,
Wraz z Nią od siebie uciec chcąc daremnie,
Idę, rozgłośne łkania tłumiąc we mnie,
Choć łez mi cichych wzdęta pierś nie broni.
Ileż to razy, w żądz bezdennych toni
Wbiegam w manowce puszcz i w mroczne ciemnie,
Tej zowąc, która poszła już odemnie
Na to, bym wiecznie śmiercią tęschnił po niej.....
W tem — o cudowne Boskich Łask zjawiska!
Toćże z modrego rąbka mgły wytryska
Jej wiotka postać po nad Sorgi zdrojem!
O tak — tam ona w pośród kwiatów biała
Stoi, i jakby dać mi wiedzieć chciała:
Ile bezemnie tęschni w Niebie swojem. —



Sonet 241.


Szczęśliwa duszo! ty której widziadło
Rozświetla moje boleściwe noce
Wzrokiem, co ani w śmierci zgasł pomroce,
Ni go cośkolwiek mojej czci odkradło —
O! jakżeś dobra, że mą dolę zbladłą
Twą obecnością uczcić chcesz wysoce;