Strona:PL Felicyana przekład Pieśni Petrarki.djvu/260

Ta strona została przepisana.

Tam, w pieśń wtapiałem ból mój żądny chwały
Przez tę, od której dziwnem cierpiał zdrady —
Lecz był naonczas rytm tej pieśni blady,
Jak ja sam byłem cichy i nieśmiały.
Teraz, gdym w grobie złożył skarb jedyny,
Tak, że już próżno śladem jej drożyny
Idę, w mych rymach biegły najboleśniej —
To, (czego serce próżno kiedyś życzy!)
Dziś, twardy nawet głaz, na dźwięk mej pieśni,
Pękając z bólu, płacze ze słodyczy! —



Sonet 264.


O piękna duszo! wolna tej powłoki,
Nad którą gładszej Bóg już nie wytworzy,
Spójrz, proszę, z Nieba, w padół tej bezdroży,
Gdziem z dni weselnych zapadł w smutku zmroki!
Precz myśl ta płocha, że mię twe uroki
Jedynie dręczyć miały coraz, srożej!
O! gdy odemnie nic cię już nie trwoży.
Niech cię doleci skarg mych jęk głęboki!
Patrz — tam — u skały, z której Sorga tryska,
Sam ja, wspomnieniem twego tu zjawiska
Żyję, boleścią podkarmiając ciało —
I z miejsc tych, w których, z tobą wraz mi w duszę
Miłość zstąpiła, smutny w świat iść muszę,
By nie być tam, gdzie ciebie już nie stało! —



Sonet 265.


Słońce, co drogą prawdy wprost w Niebiosy
Wiodło mię niegdyś po przez chwały tyle,
W Słońce Słońc idąc, w szczupłej swej mogile
Zamknęło z sobą blask mój złotowłosy!
Zdziczałem odtąd, i jak pielgrzym bosy,
Strudzoną stopą grzęznąc w spiekłym pyle,
Idę przez pusty świat, i rzewnie kwilę,
Lub z bólu serca jęczę w niebogłosy!
I szukam wszędzie miejsc, gdziem tylko kiedy
Laurę oglądał — a wśród owej biedy
Smutek i zawód ze mną jest jedynie...