Jej nigdzie niema! — tylko ślad jej święty,
Po nad Avernu i nad Styksu męty,
Świetlaną drogą prosto w Niebo płynie. —
Sądziłem duch mój dość wyzutym z ciała
Tem, co mu lotne skrzydła daje z góry,
Żem godnie śpiewać miał ten węzeł, który
Kochanie sprzęgło — śmierć zaś rozwiązała!
Lecz wprędce zwiędła we mnie myśl zuchwała.
Jak liść tchem wichru gnany ponad chmury,
Więc rzekłem: — gdzież mi sięgać mdłemi pióry
Po to, co Niebios wzięła w siebie chwała! —
Więc gdy dosięgnąć tam, gdzie nie dosięga
Nawet polotu orlich piór potęga,
Ku Laury chwale próżno siły trudzę,
Miłości moja, coś jest jej ozdobą.
Idź i ty za nią!..... tylko — weź mię z sobą,
Dzięki choć szczęściu, jeśli nie zasłudze. —
Ta, której Sorgę czczę nad moje Arno —
U której wiecznie być w niewoli życzę —
Zmieniwszy w gorzkość święte swe słodycze,
W dolę mię pchnęła tchnieniem śmierci czarną!
Odtąd, napróżnom rad był, siać jak ziarno
W potomne wieki, tych jej cnót dziewicze
Skarby bez ceny — wspomnień mych zdobycze —
Co zda się same w rym się dźwięczny garną.
Tych Boskich darów — o! czy uwierzycie?
Tyle w niej było, ile gwiazd w błękicie!
Któżby je zdołał uczcić należycie?
Dusza je moja w skarbcu wspomnień chowa —
Lecz — by je mogła wypowiedzieć mowa,
Myśl mię zawodzi, zdolność i brak słowa! —
Bezprzykładnego naszych dni zjawiska
Urok na ziemi, co go wnet Anieli
Pozazdrościwszy, wprędce w Niebo wzięli,
I on tam w gwiazdach królewskością błyska,