O! zmienne gwiazdy, co zdmuchnięte burzą,
Wtrącacie w otchłań ludzki ród zwątpiały,
O dnie nad wiatry szybsze i nad strzały!
Znam ja was — błędów doświadczywszy dużo!
Lecz, iż wam prawa wyjątkowe służą,
Więc losy słusznie skrzydeł lot wam dały —
Podczas gdy duch mój próżen jasnej chwały,
W ziemię zaciężył długą w łzach podróżą.
Jednak, u schyłku życia, w brzask wieczora,
Ku Niebu wzlecieć byłaby już pora,
Udręczeń srogich kruche rwąc ogniwa —
Cóż kiedy dusza, wskroś Miłością chora,
Cierpieniem właśnie silna jest i żywa...
I ztąd to cnota arcydziełem bywa. —
Ten, co mu w mocach nie zrównają, ani
Wonności wschodnie, ni jasności wschodnie —
Co zachodzących blasków gdzieś pochodnie
W czarowne wdzięki przyozdobił dla niej —[1]
On Laur, pod którym tylko się wybrani
Zgromadzać zwykli, by tam świetnieć godnie —
W liście się wzmagał, by mógł schronić pod nie
Miłość, siedzącą obok mojej pani.
W tym ukochanym krzewie, dziś ja jeszcze
Gniazdo mych myśli najwybrańszych mieszczę —
Gdyż pociech życia stał mi się potrzebą.
Świat wypełniała chwała jego błoga —
Gdy Bóg, by Laurą przyozdobić Niebo
Wziął ją — a rzecz ta godną była Boga! —
O Śmierci! tobą został świat bez dzionka,
Zmierzchły, wystygły, — Miłość, zeschłej róży
W smutku podobna — wieczna zaś rozłąka
Brakiem mi pociech w mej samotni płuży!
- ↑ To ma znaczyć: że miejsce urodzenia Laury, względnie do pobytu Petrarki, ku zachodowi się znajdowało.