Strona:PL Felicyana przekład Pieśni Petrarki.djvu/289

Ta strona została przepisana.

Do mnie, za moim pójść śladem
Tam, kędy Miłość bierze dank prawdziwa,
Gdzie człek szczęśliwy Laur lub Palmę zrywa! —

Rzekłem: — o! powiedz niech mi się to nie śni:
Ten Laur, ta Palma w rękach twych, cóż znaczy? —
A ona: — Sambyś winien wiedzieć raczej,
Ty, coś tak długo Laur uwielbiał w pieśni!
Palma jest godłem tej, co jak najwcześniej
Ten świat i siebie sarną zwyciężyła —
A w Laurze jest cała siła,
Co mi od Boga w bój ten była dana.
Więc i ty, do tegoż Pana
Zwróć się o pomoc modły gorącemi,
Byś mógł być ze mną, gdy odejdziesz z ziemi. —

Pytam: — Więc wiecznie masz i będziesz miała
Twe sploty złote, i twe nadczłowiecze
Oczy — dwie gwiazdy? — Na to ona rzecze:
— Milcz! — Piękność ziemska rzecz to nic nie trwała.
Niebem się ciesząc, jestem duch bez ciała.
Ta, którą widzisz, zdawna już jest prochem.
Więc, precz z wierzeniem twem płochem!
Tam, gdzie ni wdzięki spełzną, ni się zmniejszą,
Stokroć ci będę piękniejszą,
I stokroć droższą, gdyż nie srogą wcale,
Odkąd oboje wskrześniem w Pańskiej Chwale!...

Ja płaczę rzewnie — a ona
Łzy mi osusza tchnieniem swem, i z cicha
Słowami pociechy wzdycha,
Zdolnemi wzruszyć nawet skał brzemiona.....
W tem pierzchł sen błogi — a z nim i wyśniona! —



Canzona XXVIII.


Ten mój odwieczny, słodki Pan, a srogi.
Gdy mię zapozwał raz przed sąd królowej,
Co cząstce naszej duchowej
Wierna, w szczerości dobro zna jedyne —