Co w Raj się wzbiła Anielskiemi loty,
Gdzie ją Wybrani byli wziąść gotowi.
Zdarz mi: niech godnie moja pieśń wysłowi
Doczesnej niegdyś chwały jej sen złoty —
Gdyż ni piękności takiej, ani cnoty,
Ni znał, ni zazna, świat jej śmiercią wdowi!
Miłość mi rzecze: — Tak jak wspólnie baczem,
Istotnie: mądrość, światłość, wdzięk wszelaki,
Z nią od nas pierzchły w Niebios modre szlaki,
Bo jak świat światem, w życiu tem tułaczem,
Nie było, niema, i nie będzie takiej
Płacząc to mówię — ty zaś pisz to z płaczem. —
O ptaszku błędny! co tkliwemi dźwięki
Przeszłości płacząc, krwawisz sobie łono!
Któremu szczęścia dzionek zamroczono
Z Raju cię wziąwszy — o ty mój maleńki!
Z twem udręczeniem, gdybyś mi do ręki
Zbiegłszy, w pierś moją zajrzał — to byś pono
Duszę tam znalazł tak niepocieszoną,
Że za twe własne mógłbyś wziąść jej jęki!
Z nas dwóch, ja nie wiem lepsze losy czyje?
Gdyż ta, na którą płaczesz, może żyje —
Podczas gdy moją śmierć mi wzięła w Niebo!
Lecz w noc tę, która zimnem wskroś przenika,
W kim bądź mieć wspomnień moich powiernika
Stało się biednej duszy mej potrzebą! —
Panienko piękna, którą blask osłania!
Co w gwiazdy zdobna, dniejesz na obszarze
Nieba, którego Król wziął z Ciebie życie!
Dziś mi o Tobie Miłość mówić każe.
Lecz jak bez Twego zacząć współdziałania
I bez tej Chwały, którąś Ty w zachwycie
Zrodziła Światu? O! jeżeli skrycie
Z dziwną wyprzedzasz rozkoszą
Tych, co Cię w sercu swem noszą,
(Tak, że wy nawet biedni, co tęschnicie,