Duszę mi ziemska piękność przyniewoli
W doczesnej miłości pęta?
Więc przyjdź Panienko ty Święta!
Nim mię pchniętego w ostateczną kolej,
Dni moje szybciej mknące niż pociski,
Między upadkiem i nędzą,
Aż tam przypędzą, kędy kres już bliski.
Panienko! już jej niema! Swym mię zgonem
Tyleż co życiem udręczyła całem,
Tak, że z tysiącznych nieszczęść mych, jej strata
Jest mi jedynem, które gdy poznałem
Nieodwołalnie było już spełnionem —
Gdyż raczej moje miała skrócić lata,
Niźli że sama w kraje gwiazd odlata!
Więc, że dla ludzkiej posługi
To, czego nie mógł nikt drugi,
Niczem jest Cnocie Twej, Królowo Świata!
Zkąd wielceś słynna zawsze jest i wszędzie —
Spraw, niech mą boleść ukoję!
Niech serce Twoje mnie zbawieniem będzie!
Panienko! Tobie jednej zaufało
To biedne serce, i oby Cię zdjęła
Litość ostatniej skargi mej gołębiej!
Mnie nie patrz we mnie, tylko Stwórcy dzieła,
Którego obraz mą zasługą całą.
Miłość mię ziemska tyle jeszcze gnębi,
Że jest w zmartwiałej piersi moich głębi
Łez pełno ku jej pamięci —
Tchnienie Twe niech je uświęci,
Niech świetlanemi mgłami je okłębi,
Niechaj w ostatnią moją choć godzinę.
Ziemskiego wolen już kału,
W wieczność pomału czystym płaczem spłynę.
Panienko ludzka, nieprzyjazna dumie!
Miłość, początek wspólny wszelkiej rzeczy,
Serce Ci moje składa w kornej dani!
Jeżeli taki jak ja, lichy człeczy
Strona:PL Felicyana przekład Pieśni Petrarki.djvu/300
Ta strona została przepisana.