Strona:PL Feliks Bernatowicz-Nałęcz t.2.djvu/003

Ta strona została przepisana.



ROZDZIAŁ  I.



Na te słowa z ciekawości,
Gdy na przód krokiem wybiegam,
Niewiastę cudnej piękności
Pod bliskiem drzewem postrzegam,
A w połach jej śnieżnej szaty
Krył się chłopczyna skrzydlaty!

T. Matuszewic.


Chociaż Kosieło w przedsięwziętych zamiarach był niewzruszony, przejeżdżając jednak pomimo zamku, uczuł w sobie tak mocny żal z opuszczenia dobrej niegdyś swej pani, iż niemógł oprzeć się potrzebie widzenia jej po raz ostatni przynajmniej, — nie żeby przebaczenia szukał, bo niewinny niemógł go żądać — lecz żeby z ust się jej dowiedział, w czem może być naganną pomoc jego syna dana podróżąjącej pani, i przez