Więc piszę w nocy. Nagle zauważyłem, że nasza „Kaśka“ budzi się, siada i wydrapuje na kawałkach kory jakieś znaki. Myślałem, że są to zabawy. Wkrótce zrozumiałem, że małpeczka pisze.
Nauczyłem ją pisać na papierze ołówkiem.
Kreśliła jakieś znaki. Dziwnie zawiłe, nigdy nie widziane znaki.
Niedobry chłopak ukradł nam małpkę.
Po długiej włóczędze, „Kaśka“ wróciła do nas. Przyniosła do nas całą paczkę zapisanych papierków.
Pewnego dnia małpka odeszła od nas i już nie powróciła. Po roku znalazłem w swojem biurku jej „pismo“. Długo nie wiedziałem, co z niem zrobić, aż przyszedł do mnie znajomy — bardzo uczony pan.
Umie on odczytywać napisy na kamieniach, pergaminach, starych gmachach. Odczytuje nawet takie znaki, które pozostawiły po sobie ludy, teraz już nie żyjące na ziemi. Bardzo starożytne napisy, może z przed trzech tysięcy lub więcej lat…
Ten uczony pan przejrzał papiery ze znakami naszej „Kaśki“, potarł mądre czoło i rzekłszy: „To ciekawe!“ — zabrał arkusiki, kawałeczki kory i poszedł do domu.
Niedawno zwrócił mi wszystko wraz z listem, w którym pisał:
Strona:PL Ferdynand Antoni Ossendowski - Życie i przygody małpki.djvu/11
Ta strona została uwierzytelniona.