Jacy dobrzy Zo-Zo i To, że pozostawili mnie na wolności.
Zato nigdy nie ucieknę od nich. Będę ich zabawiała i wiernie służyła!
Jakże jestem szczęśliwa!
Biegałam dziś przed chatą. Znalazłam kij i bawiłam się nim. Przypomniałam sobie Ori-Ori, który chodził na dwóch nogach, podpierając się kijem.
Zo-Zo siedziała przed chatą. Przyglądała się mojej zabawie i śmiała się wesoło.
Nagle spostrzegłam, że z trzcinowej ściany wyślizgnął się mały wąż o płaskiej głowie i złych żółtych oczach.
Pełznął ku Zo-Zo, która go nie widziała.
Popędziłam ku wężowi, ciągnąc za sobą kołderkę i wywijając kijem. Dopadłam go wtedy, gdy już był przy nodze Zo-Zo.
Uderzyłam węża po głowie z całej siły.
Zwinął się w kłębek i bił ogonem o ziemię.
Zo-Zo spojrzała i z krzykiem odskoczyła.
Przybiegł To i dobił węża.
— To jadowita żmija! — mówił. — Mała Kaśka uratowała ciebie.
Zo-Zo i To pieścili mnie i częstowali różnemi smakołykami. Chrupałam sobie cukier (bardzo to lubię!) i czułam się dumną.