Płyniemy…
Ogromne, żelazne pudło, ze sterczącemi nad niem drzewami bez kory i gałęzi, ludzie nazywają okrętem.
Ma on biały komin, z którego bucha czarny dym. Wpobliżu komina jest bardzo gorąco. Myślę, że w jego wnętrzu pali się ogień. Nie wiem, dlaczego potrzebne są ogień, dym i komin?
Okręt ryczy i wyje daleko głośniej i przeraźliwiej od auta.
Cały tłum ludzi mieszka na okręcie.
My śpimy w małej chatce z okrągłem okienkiem, które zawsze pozostaje zamknięte.
To pewnego razu otworzył je, lecz natychmiast wdarła się do naszej chatki słona woda.
Okręt kołysze się, skacze na górach, które biegną po morzu.
Są to fale. Na ich grzbietach syczy biała piana.
Fale rzucają okręt do góry, lub ciskają go nadół.
Ludzie leżą i jęczą. Mają obwiązane głowy białemi płachtami, łykają kwaśną cytrynę (ja nie lubię cytryny) i piją zimną wodę.
Niektórzy z nich robią zabawne miny. Krzywią się i otwierają usta.
Strona:PL Ferdynand Antoni Ossendowski - Życie i przygody małpki.djvu/120
Ta strona została uwierzytelniona.
Długie i przykre dni.