Strona:PL Ferdynand Antoni Ossendowski - Życie i przygody małpki.djvu/121

Ta strona została uwierzytelniona.

Chodzą, zataczając się. Ori-Ori też tak chodził, gdy opowiadał o swoim pijanym kataryniarzu.
Z pewnością ten kataryniarz ciągle pływał na okręcie? Inni patrzą tylko w niebo i boją się poruszyć z miejsca.
Zrozumiałam nareszcie, że wszyscy zapadli na morską chorobę.
Wiem już, że ludzie nie mogą jej uleczyć.
Zo-Zo też choruje, chociaż taka dobra! Nie zapomina opiekować się mną.
Karmi mnie teraz, poi, a nawet obmywa pyszczek, rączki i nóżki To, który, zdaje się, nic sobie z morza nie robi.
Co do mnie, to mogę jeść… Chociaż nie bardzo, bo chwilami serce mi gwałtownie bije i czuję zawrót głowy.
Wtedy padam plackiem na podłogę i krzyczę na całe gardło.
Wszyscy się śmieją dookoła.
To zaś zabiera mnie i układa w koszyku.
Zasypiam i wtedy nic już nie czuję.
Morze wciąż szumi i pluska.
Dmie wiatr, który z dniem każdym staje się chłodniejszy.
Ciągle otulam się w żółtą kołderkę.
Ach! Zapomniałam opowiedzieć o tem, jak przydała mi się kołderka.