— Chodź tu! — zawołałam.
Nie słyszałam głosu szympansiczki.
Dotknęłam jej ręką. Nie poczułam nic, oprócz zimnej, twardej, jak kamień tafli.
— Aha! — pomyślałam. — Coś przezroczystego, jak woda, rozdziela nas.
Zaczęłam zaglądać za taflę. Nikogo tam nie było. Wołałam głośno, — nikt nie odpowiadał.
Stanęłam na dawnem miejscu. Wnet ujrzałam małpkę.
Z pod pachy wypadł mi mój pamiętnik.
To samo przydarzyło się szympansiczce.
Zamyśliłam się. Nagle przypomniałam sobie, że odbicie swoje codziennie widzę w miseczce z wodą. Może to też odbicie?
Wkrótce przekonałam się, że w tej zimnej, połyskującej tafli niema żadnej małpki. Zjawiałam się w niej sama, gdy podchodziłam blisko.
Już mnie tafla nie bawiła odtąd.
Przyglądałam się swemu odbiciu. Przy tej czynności zastała mnie Zo-Zo.
Zaśmiała się i rzekła:
— Kaśka, nie przyglądaj się w lustrze, za mała jesteś na to!
Tafla nazywa się lustrem. Ho! Ho!
Zo-Zo podeszła do lustra i zaczęła poprawiać sobie włosy.
Strona:PL Ferdynand Antoni Ossendowski - Życie i przygody małpki.djvu/126
Ta strona została uwierzytelniona.