Strona:PL Ferdynand Antoni Ossendowski - Życie i przygody małpki.djvu/131

Ta strona została uwierzytelniona.

Ukryłam się w kąciku za szafą. Piesek znalazł mnie i cieniutkim głosem ujadał.
Pobiegłam ku niemu, chcąc go pogłaskać.
Zaczął kręcić się po pokoju. Udawał, że boi się i zmyka.
Skowytał z uciechy i piszczał radośnie.
Nareszcie zmęczyliśmy się oboje.
Piesek położył się, otworzył pyszczek, wywiesił język i ciężko dyszał.
Cichutko usiadłam obok niego. Głaskałam go i drapałam za uchem.
Wiem, że to bardzo przyjemne, bo To często w ten sposób pieści mnie.
Nowy przyjaciel zmrużył czarne oczka, zamknął różowy pyszczek i cicho postękiwał.
Nagle otworzyły się drzwi i jakiś nieznajomy pan zawołał:
— Fifi, gdzie przepadasz? Chodź tu!
Piesek z podwiniętym ogonkiem, piszcząc żałośnie, podreptał za swoim panem. Był smutny i wylękły.
Popędziłam za nim, wołając po swojemu:
— Fifi! Fifi! Zostań ze mną! Zabawmy się jeszcze!
Wypadłam do długiego pokoi u o kilku drzwiach.
To nazywa ten pokój korytarzem.