koszulkę. Teraz nie boję się zimna!
Dobra, miła Zo-Zo!
Teraz stale chodzę w ubranku.
Jestem małym Ori-Ori! Chciałabym być do niego podobną! Nieść wszystkim radość i wesołość. Pomagać w nieszczęściu, ratować w niebezpieczeństwie.
Nie wiem, czy potrafię?
Dziś miałam dziwną przygodę… Jestem zdumiona, bo nic nie rozumiem.
Zo-Zo i To ubrali się i, pogłaskawszy mnie, wyszli z domu.
Po ich odejściu popłakałam trochę. Zawsze smutno mi jest, gdy odchodzą.
Jednak trzeba było coś robić.
Wzięłam swój pamiętnik, wdrapałam się na kanapę i pisałam.
Nagle w stojącem naprzeciw lustrze spotrzegłam, że drzwi odchylają się powoli.
— Uh! Uh! — mruknęłam pocichu.
Jakiś nieznajomy człowiek wetknął głowę przez szparę. Bacznie oglądał pokój i nadsłuchiwał.
Zaczaiłam się i milczałam.
Myślałam, że może, jak Fifi, człowiek chce się bawić ze mną.
Człowiek bez szmeru wśliznął się do pokoju.