Strona:PL Ferdynand Antoni Ossendowski - Życie i przygody małpki.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.

Stąpając na palcach, przeszedł dalej i zbliżył się do szafy.
Otworzył ją i zaczął wyrzucać ubranie i różne połyskujące drobiazgi. Zo-Zo nosi je na szyi, piersi i palcach. Błyszczą one i lśnią się od białych i czerwonych kamieni.
Teraz już wiedziałam, ze nieznajomy chce się bawić ze mną!
Inaczej nie składałby tego wszystkiego na podłodze. Robił to dla mnie, abym mogła bawić się świecidełkami.
Zo-Zo nie daje mi ich do rąk.
Gdy się zbliżam do nich, mówi zwykle:
— Nie można, Kasiuchno, to są klejnoty, bardzo kosztowne rzeczy! Możesz gdzieś zarzucić…
Bardzo byłam wdzięczna nieznajomemu, że chce mnie zabawić.
Postanowiłam sprawić mu przyjemność i rozweselić go.
Spostrzegłam, że mniał posępną, bladą twarz. Pomyślałam, że jest smutny.
Wnet go rozweselę!
Zeskoczyłam z kanapy, nałożyłam na głowę kołderkę i wzięłam laskę To. Cichutko wśliznęłam się do pokoju, gdzie był nieznajomy. Skradałam się tak cicho, że nic nie słyszał.