Strona:PL Ferdynand Antoni Ossendowski - Życie i przygody małpki.djvu/155

Ta strona została uwierzytelniona.

Tak! Tak! Widziałam przed sobą kataryniarza, który kłuł biednego Ori-Ori za nieudane saltomortale.
Czułam strach przed kataryniarzem.
Miał ciemną, pomarszczoną twarz, długą, siwą brodę, ponure oczy i duże, czerwone ręce…
Chciałam ukryć się pod kołderką…
W tej chwili ktoś porwał mnie ztyłu. Ciemność otoczyła mnie.
Krzyknęłam, lecz sama nawet nie posłyszałam swego głosu.
Ktoś mocno przycisnął mnie do siebie i biegł szybko.
Ciągle się uderzałam główką o bok biegnącego…
Drżałam na całem ciele. Zęby mi szczękały.
Nareszcie zwolniono mnie.
Rozejrzałam się, nieprzytomna ze strachu.
Byłam w małym, ciemnym pokoju o jednem oknie pod sufitem.
Trzymał mnie pod pachą rudy chłopak w podartem ubraniu.
Ze śmiechem opowiadał przygodę siedzącym przy stole ludziom.
Było ich kilku. Blade, złe twarze, powichrzone brody i włosy.
— Zuch z ciebie, Wróblu! — krzyknął jeden z nich, klepiąc rudego chłopca po ramieniu.