— Zdmuchnąłem małpę z pod nosa jakiejś panience — śmiał się Wróbel. — Zagapiła się na kataryniarza z tańczącemi lalkami.
— A ty zaraz cap! i — po małpie? — zaryczał brodaty człowiek.
— A ja — cap! — powtórzył rudy chłopak.
— Dobra zdobycz! — mówił trzeci — chudy, piegowaty drab. — To — szympans. Najdroższa małpa. Sprzedamy ją za dobry grosz! Ho! Ho!
— Musimy się śpieszyć, — dorzucił czwarty, — bo tej poczwary będą poszukiwali… Policja, ogłoszenia w dziennikach… Chryja! Awantura!
— Dziś jeszcze zaniosę ją do sklepu z żywemi ptakami, — oznajmił pierwszy. — Znam właściciela. Handluje kanarkami, papugami, złotem i rybkami, królikami i lisami…
Rudy chłopak przywiązał mnie za nóżkę do stołu i usiadł.
Wszyscy jedli, śmiali się i mówili naraz.