— Dik! Dik! Dik!
Śmieszny zegar. Zdaje mi się, że zawsze jest zakłopotany i śpieszy się bez przerwy. Tymczasem pozostaje ciągle na tem samem miejscu. Na ścianie, koło pieca.
Piec jest dobry. Grzeje małą Żannę i biedną smutną Kaśkę-szympansiczkę. Lubię piec!
Dużo dni spędziłam z Żanną.
Już nie jęczała i nie nudziła się…
Lekarz powiedział, że uzdrowiła Żannę miła, zabawna małpka.
To, znaczy, ja! Byłam szczęśliwa i dumna.
Czy to jest szlachetne — uzdrowić chorą dziewczynkę? Zabawiać ją i cieszyć, gdy moje serce płakało?
Nareszcie Żanna wstała z łóżeczka.
Mamusia jej miała łzy radości w oczach.
Dziewczynka szybko powracała do zdrowia.
Chciałabym wiedzieć, czy Ori-Ori powrócił do zdrowia po walce z serwalem?
Biegałyśmy z Żanną po całym domu, bawiłyśmy się w gonionego i chowanego. Nie rozłączałyśmy się ani na chwilkę.
Polubiłam moją malutką panią i opiekowałam się nią.