Na podwórku wygramoliłam się na parkan.
Za nim rosły wysokie drzewa. Skoczyłam na gałąź i wdrapałam się aż na wierzchołek.
Na drzewie rosły orzechy w zielonej skorupie z kolcami.
Orzechy nie były dobre, ale jadłam, bo czułam głód.
Nasyciłam się i już spokojniej zaczęłam rozglądać się po świecie.
Byłam w dużym ogrodzie.
Widziałam ptaki. Już zasypiały i leniwie pokrzykiwały. Słońce gasło na niebie. Zmrok zapadał powoli. Nie tak, jak w dżungli. Tam noc przychodzi odrazu. Kochana dżungla!
Wcisnęłam się pomiędzy gałęzie. Byłam spokojna i nawet trochę spałam.
Rano zwiedziłam cały ogród. Nie był tak duży, jak nasza dżungla. Nie znalazłam bananów, ani papai. Tylko orzechy rosły na drzewach. Posiliłam się i chciałam pisać.
Nagle przyszło mi na myśl, że jestem zbyt blisko od domu Żanny.
Mogą mnie tu znaleźć.
Postanowiłam umykać dalej.
Przebiegłam ogród i wdrapałam się na parkan.
Za nim ciągnęło się pole.
Strona:PL Ferdynand Antoni Ossendowski - Życie i przygody małpki.djvu/168
Ta strona została uwierzytelniona.