Zeskoczyłam na drugą stronę i ukryłam się w trawie.
Sunęłam ostrożnie, czając się i bacznie oglądając okolicę.
W południe dotarłam do starego, napół zburzonego płotu.
Zajrzałam przez szczelinę.
Ujrzałam coś nowego.
Stały tam na kołach duże, czerwone skrzynie z oknami.
Jakieś potwory z rykiem i zgrzytem szybko sunęły w różne strony.
Wysoko wyrzucały obłoki czarnego i białego dymu.
Przerażenie już ogarniać mnie zaczęło. Nagle zwęszyłam coś bardzo nęcącego. Tem bardziej, że byłam znowu głodna.
Skądś płynęła cudowna woń jabłek.
Przeszłam na drugą stronę i węszyłam.
Węch doprowadził mnie do jednej ze skrzyń na kołach. Czułam coraz mocniejszy aromat jabłek.
Lubię jabłka, jeżeli są soczyste i słodkie.
Kręciłam się koło skrzyni, zaglądałam wszędzie
Była szczelnie zamknięta…
Co tu robić? Musiałam dotrzeć do jabłek. Głód coraz dotkliwiej dawał się we znaki.
Strona:PL Ferdynand Antoni Ossendowski - Życie i przygody małpki.djvu/169
Ta strona została uwierzytelniona.