— Duży wąż czołga się pod drzewem… — szepnął tatuś.
— Nie! To żółw idzie. Widziałem go w dzień. Spał pod korzeniami — odparł jeden z obrońców.
Nadsłuchiwali przez chwilę.
— Idźcie spać! Już spokojnie — rzekł ojciec.
Szympanse odeszły.
Co to — duży wąż i żółw?
Postanowiłam spytać o to mamusi…
Zapomniałam jednak o tem.
Dzisiejszy dzień — wesoły, zabawny dzień!
Po posiłku wszyscy już zabierali się do pracy.
Nagle z sąsiedniego drzewa, gdzie były chatki sąsiadów, rozległy się przeraźliwe krzyki. Szympanse dorosłe i małe zmykały w popłochu. Były przerażone. Niektóre spadały nawet na ziemię. Krzyczały wniebogłosy.
Tatuś spojrzał w ich stronę i zbladł.
— Uciekajcie! — krzyknął do nas.
Był rozgniewany, bo zaczął walić pięściami w pierś. Dudniło dokoła od silnych ciosów.
Zmykaliśmy, nie wiedząc jeszcze, dlaczego. Nareszcie wzięła mnie ciekawość.
Przystanęłam i obejrzałam się.
Za uciekającą gromadką naszą pędziło coś bardzo zabawnego.
Strona:PL Ferdynand Antoni Ossendowski - Życie i przygody małpki.djvu/18
Ta strona została uwierzytelniona.