Strona:PL Ferdynand Antoni Ossendowski - Życie i przygody małpki.djvu/210

Ta strona została uwierzytelniona.

Bardzo go żałuję, lecz boję się tego biedaka…
Boi się go też Miluś. Zgina grzbiet, podnosi ogon i syczy…
Bez śmiechu nie mogę patrzyć na niego.
Cha! cha! cha!

Dzień niebezpiecznej przygody.

Moi mali przyjaciele urządzili dziś niezwykle wesołą zabawę.
Rodziców nie było w domu.
Chłopczyk rzekł do dziewczynki:
— Zabawmy się w Indjan!
— Doskonale! — odpowiedziała natychmiast.
Zaczęli się ubierać. Nałożyli sobie na głowy jakieś pióra, naczepili na siebie skrawki różnobarwne. Uzbrojeni w łuki, zaczęli czołgać się po podłodze, kryć się za kanapę i fotele.
Siedziałam na krzesełku i przyglądałam się z ciekawością zabawie.
Dzieci strzelały z łuku.
— Zabiłem ogromnego bizona! — krzyknął chłopczyk.
— A ja pumę! — wtórowała dziewczynka.
Nic nie widziałam. Strzały trafiały w krzesełka lub ścianę.
Zabawa trwała długo. Nareszcie chłopczyk rzekł:
— Urządźmy teraz taniec dzikich Komanczów.