Nigdy im tego nie zapomnę.
Nie wychodzą z domu. Dziś słyszałam, jak Zo-Zo mówiła do kogoś:
— Przepraszam, że nie przyszłam. Kasiuchna nasza powróciła. Musimy się nacieszyć nią. Takie to miłe, kochane stworzonko!
Dobrze mi jest u moich opiekunów!
Dziś To przeglądał mój pamiętnik.
Uważnie badał każdy skrawek papieru.
Widząc, że patrzę na niego, złożył wszystko w jedną kupkę. Owinął w papier i związał sznurkiem.
Popatrzył na mnie porozumiewawczym wzrokiem i spytał:
— Kasiuchna, czy mogę to schować?
— Ah! Ah! Ah! — zarechotałam radośnie.
Tyle kłopotu miałam z noszeniem i przechowywaniem pamiętnika. Teraz będę o niego spokojna.
To wyjął z pudełka związane kawałeczki kory. Przyłączył je do paczki.
Mój stary dziennik!
Zaczęłam pisać go w klatce. W osadzie białych ludzi. Dokoła niej szumiała dżungla.
Mojej pracy nad pamiętnikiem przyglądała się towarzyszka niedoli — małe małpiątko.
Jakżeż dawno to było!