Odrazu spostrzegłam duże, żółte gruszki.
Wisiały na wysokich drzewach.
Wdrapałam się na najbliższe. Rechotałam głośno:
— Ah! Ah! Ah!
Zerwałam gruszkę i zajadałam ze smakiem.
Janeczka wlazła za mną. Usadowiła się na gałęzi i też jadła.
Zeskoczyłam na ziemię i pobiegłam w głąb ogrodu.
Ujrzałam nagle kilka małych domków. Stały na zielonej łące w cieniu krzaków.
Zabawne, miłe domki. Czerwone, zielone, niebieskie i białe.
— Być może, mieszkają w nich małpki? — pomyślałam.
Podbiegłam i zajrzałam do małego otworu.
We wnętrzu domku było ciemno. Huczało tam coś.
Przed otworem leżało dużo żółtego pyłku.
Poczułam nagle, że palce moje kleją się.
Zaczęłam je lizać.
Coś bardzo wonnego i słodkiego?!
Musiałam spróbować, bo było bardzo smaczne.
Wsunęłam rękę do otworu i szperałam.
Nagle coś ostrego wpiło mi się w rękę. Krzyknęłam z bólu.
Strona:PL Ferdynand Antoni Ossendowski - Życie i przygody małpki.djvu/225
Ta strona została uwierzytelniona.